sobota, 4 stycznia 2014

Chapter 1

 Myślę, że to nie jest mój dzień. Wczoraj kłótnia, dzisiaj rano kłótnia. Codziennie się kłócę z rodzicami, to mnie już przerasta. Po prostu chodzi o to, że ja nie chciałam się tu prze prowadzać, ale nie. Oni tu żądzą! Ja jestem tylko córeczką tatusia, ale i tak w ogóle go nie słucham, bo mam go gdzieś. Wiecznie mnie okłamują, chociaż i tak o wszystkim wiem. Wiem, tata ma kochankę, mama też, jednak nie chcą się rozwieść bo "muszę mieć mieć pełną rodzinę". Bla, bla, bla i jeszcze raz bla... Tak, chyba jednak jestem trochę taka jakaś, ale grunt, że jestem! W aktualnej chwili, to chyba podążam w nieznane, żeby uwolnić się od tych myśli. Szłam z wielkimi słuchawkami na uszach, aby zagłuszyć ulice. Hałas był dzisiaj większy niż wczoraj, bo jakiś koncert miał być. Zawsze denerwowała mnie naprawdę głośna muzyka, a teraz wręcz jej potrzebowałam. Zapatrzona w telefon nawet nie zauważyłam, kiedy mój autobus odjechał. Kurde! Znowu... Chyba się przejdę, spacer mi dobrze zrobi. Na nos włożyłam okulary przeciw słoneczne. Coś mi się zdaje, że nie dojdę nigdy do tego sklepu. Zauważyłam Uliczkę, która prowadzi do przystanku, z którego będzie łatwiej dojechać do galerii. Weszłam w nią i powolnym krokiem, bo znowu miałam telefon w ręku. Nagle poczułam jak ktoś na mnie wpada, jednocześnie wylewając na mnie jakąś kolorową substancje. Kiedy otworzyłam oczy byłam cała zielona i siedziałam na ziemi, a obok mnie leżał jakiś chłopka, który już całkiem był brudny. Chciałam krzyczeć, jednak się pohamowałam.
- Jai! Przecież mówiłem, żebyś z tym mlekiem nie latał po całej ulicy!- krzyknął jakiś chłopak w krótkich spodenkach.
- Tak bardzo cie przepraszam, nie zauważyłem cie!- wstał i podał mi rękę. Złapałam ją i mnie podciągnął.
- Nic się nie stało.- powiedziałam, próbując zrobić coś z mokrą bluzką.- Skoro to mleko, to czemu ma zielony kolor?
- To barwnik.- powiedział, a z niego wyskoczyło czterech chłopaków.
- Mam nadzieje, że się spierze...
- Nie masz się o co martwić!- krzyknął klon winowajcy.- Tak w ogóle się nie przedstawiliśmy. Ja jestem Luke, to James, Daniel, Beau, a ten co cie potrącił to Jai.
- Ja jestem... April.- powiedziałam trochę niechętnie, bo ich dopiero poznałam.
- Jest mi szalenie przykro, na serio.
- Przecież powiedziałam, że nic się nie stało. To tylko bluzka, kupi się nową.- uśmiechnęłam się.
Chłopak podał mi swoją czystą, nietkniętą bluzę.
- Masz, żebyś się nie wstydziła tej wielkiej, zielonej plamy.
- A kiedy niby mam ci ją oddać?- zapytałam.
- Jak się następnym razem spotkamy.- powiedział Beau.
- Pa! Musze już iść.- wtrąciłam nagle.
- Tak szybko? Dopiero się spotkaliśmy.- Jai popatrzył na mnie z powagą.
- Chciałabym, ale muszę z siebie ściągnąć te zieloną maź. Do zobaczenia.
-Pa...- pomachała mi cała piątka.

~*~

Miałam już dzisiaj nic nie robić, ale zadzwoniła Cara. Nie jestem jakaś wielce sprawna, chociaż udało mi się odebrać za pierwszym razem. Dziwne, bo zwykle w ogóle nie odbieram od ludzi.
- Halo?- zapytałam pół przytomnym głosem.
- Co ty śpisz?
- Miałam taki zamiar. Co chciałaś?
- Ubierz się w coś wygodnego i ładnego, idziemy do klubu.- wydarła się.- Przyjadę za godzinę. Do zobaczenia!
- Na razie.
Przy najmniej się rozbudzę. Nie miałam zamiaru się z tond ruszać, ale jeśli dzwoni Cara to trzeba iść.Wystarczyło się tylko ubrać, uczesać i pomalować się.  Miałam nadzieje, że znajdę coś w szafie. I znalazłam. Spódnica w kratkę i bardzo krótka bluzka. Można to nawet stanikiem nazwać. Włosy tylko rozczesałam i zrobiłam sobie makijaż. Nie należał on do tych z serii "LEKKI MAKIJAŻ", bo był mocny. Wzięłam czarne koturny i zaszłam na dół. Rodzice tylko dziwnie spojrzeli na siebie, a potem na mnie.
- Kochanie, gdzie się wybierasz?- zapytał tata.
- Zaraz przyjedzie Cara i pojedziemy do tego nowego klubu.- oznajmiłam.- Chyba będę u niej nocować.
- Dobrze, tylko się nie upijaj.- powiedziała mama i poszła do kuchni.- Cara już podjechała!
- Do widzenia!- krzyknęłam, zakładając bluzę tego Jai'a
Szybkim krokiem poszłam do samochodu. Wsiadłam i pojechałyśmy. Dowiedziałam się, że przyjaciele Cary będą już na miejscu. Przy najmniej nie będziemy same. Resztę drogi przegadałyśmy o tym jak wpadł na mnie chłopak z zielonym mlekiem. Wreszcie dojechałyśmy. "Music Club". Nowe miejsce, czyli pełno nowych ludzi. Weszłyśmy. Głośna muzyka obiła się nam o uszy. Kolejny plus: nie pachnie tu papierosami i alkoholem. Cara szybko pociągnęła mnie, trzymając za nadgarstek do swoich przyjaciół. Stało tam chyba siedem. Wszyscy się do nas uśmiechali. Zauważyłam coś dziwnego. Stało w grupie trzech chłopaków przypominających tych, na których się dzisiaj natknęłam. Zaraz, to oni. Ściągnęłam bluzę bruneta. 
- Poznajcie April. April, to moja paczka. Beau, Mike, Alice, Jai, Luke, Sophia, Niall.
- Hej.-powiedziałam jednocześnie odpychając Care trochę na bok.- Ta trójka, Beau, Luke i Jai. To byli oni!
- Co? Na pewno?
- No chyba taka głupia nie jestem, żeby ich nie zapamiętać.
- Ten co wylał na ciebie mleko, to...
- Jai.- powiedziałam i wróciłyśmy do grupy. 
- To skoro już znasz trzy osoby, to raczej nie będziesz mieć z tym problemów, żeby się tu odnaleźć.- Idę z Niallem po drinki.- zniknęła z blondynem w tłumie.
- To chyba twoje.- podeszłam do Jai'a i podałam mu bluzę.
- Nie wiedziałem, że cie tu spotkam.
- Ja też nie...- powiedziałam i starałam się uśmiechnąć.
- Myśleliśmy, że już cie nigdy nie spotkamy.- powiedział Beau.
- A jednak.- oznajmił Luke.
- Gdzie się podziewają Cara z Niallem?
- Pewnie się całują.- powiedziała Alice.- Zawsze tak jest.
- Pójdę ich poszukać.- starałam się prze krzyczeć Muzykę. Teraz i ja zniknęłam w tłumie ludzi. Nigdzie ich nie było. Chyba Alice miała racje. Przeciskałam się przez ludzi, mówiąc co pięć sekund "przepraszam". Gdy udało mi się już prawie dojść do barku, coś mnie zatrzymało. Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego bruneta z lokami i dołeczkami.
- Cześć piękna. Może zatańczymy?
- Nie mam zbytnio czasu widziałeś może...- nie dokończyłam, bo chłopak przeciągnął mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć.
- Kogo nie widziałem?
- Takiej dwójki. Niski blondyn i dziewczyna.
- Aaa. Chodzi ci o Niall'a i Care? Obściskują się w wejściu. Jak ci na imię?
- April.
- Piękne imię dla pięknej dziewczyny. Jestem Jonathan.- powiedział, a jego zielone oczy zalśniły. 
- Dziękuje...- przyciągnął mnie do siebie i złowieszczo się uśmiechnął.
Momentalnie się od niego odsunęłam. Zaczął iść w moją stronę. Ja cofałam się tak długo, aż nie poczułam ściany. Szybko znalazłam jakieś drzwi prowadzące na dwór. Jednak to nie był dobry pomysł. Miał mnie teraz dla siebie. Podszedł do mnie, a ja z całej siły uderzyłam go w twarz.
- Więc tak chcesz się bawić kotku? Proszę bardzo, teraz moja kolej.- wrócił na miejsce i złapał za moje nadgarstki. Swoje usta wpił w moją szyje jak jakiś wampir. Kiedy się odsunął, ślad który mi zrobił zaczął piec. Udało mi się wyrwać z jego uścisku. Moje nadgarstki były całe posiniaczone. 
- Do zobaczenia skarbie.- powiedział i małym nożykiem rozciął mi rękę. Zaznaczył mnie. Miało to oznaczać, że jestem jego i mam się tego strzec
- Na pewno...- sama do siebie powiedziałam i osunęłam się po ścianie budynku. 
Nie płakałam. Jedyne o czym teraz myślałam, było to jak ja się wszystkim wytłumaczę. Nagle zrobiło mi się nie dobrze.Krwi było coraz więcej. Widziałam tylko jak Cara i Jai wychodzą przez te drzwi i coś mówią.
Film mi się urwał. 


_______________________________________________________________________

Nie wiem czy mi wyszło. Połączyłam swoje różne myśli 

Mam nadzieje, że się wam podoba :)
Papaśki


4 komentarze:

  1. Super rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego :)
    @btwdiallx

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne czekam na następne, boskie *-* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowy blog <3 Kiedy następny??? :D

    OdpowiedzUsuń