poniedziałek, 13 stycznia 2014

Chapter 3

"...Nagle nogi nogi mi się ugięły. Wydawało się, że podłoga się załamała. Zrobiło się czarno. Robi się ciekawie. Ze złości krzyknęłam stop. Wróciłam do siebie"

Co dziwne, gdy otworzyłam oczy byłam w swoim pokoju.Na początku myślałam, że to sen. To nie był sen. Jai stał i patrzył z niedowierzaniem. Ja też sama nie wiem, jak to zrobiłam. To było na serio dziwne. Miałam nogi jak z waty. Cholernie mnie bolały. Jai tam tylko stał i sam jakoś ledwo stał. Wystraszyłam się trochę tej jego miny, bo w ciemnościach wydaje się ona potworna. Niby patrzył na mnie, a jego wzrok był nie obecny. Miał takie wielkie oczy, przepełnione milionami iskierek. Był podekscytowany.
- Jak ty to zrobiłaś?
- Nawet nie pytaj.
- Czyli co?
- Co, co?
-Pytam się, czy masz pojęcie, że z tam tond jesteśmy u ciebie.- mruknął.
- Nie, nie wiem co dokładnie się stało.- odparłam.- Chcesz mi powiedzieć, że tak znikąd potrafię się przenieść pięć kilometrów dalej?
- Gdybyś się nie zatrzymała, bylibyśmy w Kanadzie. Cieszmy się, że nie potrafisz przenosić się do przeszłości.- zaśmiał się cicho.
- Tak, cieszmy się...
- Może ja pójdę do domu, a ty się wyśpisz.- powiedział wychodząc na balkon.- Dobranoc April!
- Chyba raczej dzień dobry.- zabawne...
Położyłam się do łóżka i zamknęłam oczy.

*4 dni później*

 Dziwne, że wskazywał 9.30. Jedno wyjaśnienie: nic mi się nie śniło. Po co ja ustawiam sobie ten głupi budzik?! Wstałam i od razu poszłam na dół. Kompletnie niewyspana, z trampkami na nogach stanęłam w progu kuchni. Nie było mamy, taty też. Za to był ktoś inny. Niall? Co on tu robi? W nocy był Jai, teraz jest Niall. Może niedługo urządzę tu imprezę albo odwiedzi mnie Jonathan? Siedział w kuchni ze swoim zabawnym uśmiechem. 
- Widzę, że wstałaś.Twoich rodziców nie ma.
- No nie mów.- prychnęłam.- Przecież wiem.
- Dobrze, dobrze.- spojrzał przestraszony.- Wstydzisz się tego, jak stoisz?
- Tak, nie będę znowu paradować w piżamie przez miasto. Zaczekaj.
Pobiegłam do góry i po jakiś 15 minutach byłam gotowa. Niall stał już przy wyjściu. Nie patrząc na niego, wyszłam z domu.
- Mam ci wysłać zaproszenie, żebyś wyszedł z mojego domu?
- Spokojnie. Sama wyszłaś pierwsza i się jeszcze czepiasz.- powiedział.- To skoro i tak jesteśmy dla siebie nie mili, to masz się ruszyć, bo pojadę bez ciebie.- mruknął i wsiadł do auta.
- Już idę, chociaż wole już pójść piechotą, tam gdzie jedziemy. 
- Ale ty nawet nie wiesz...
- Dobra wygrałeś.- wsiadłam do auta.
Po paru minutach byliśmy już na miejscu. Bar kanapki? Tam podają kanapki, a ja nienawidzę chleba. Weszliśmy do niego. Hura... codziennie się spotykam z tymi ludźmi, że mogę opisać ich cały życiorys. Wydaje mi się, że bliźniaki byli w piżamach.
- Dzień dobry wszystkim.- powiedział Niall. Usiadł obok Cary i pocałował ją w usta. Spojrzałam na nich krzywo i usiadłam obok Daniela. 
- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale moglibyście się przy mnie nie całować?- uśmiechnęłam się sztucznie.
Odkleili się.
- Chcecie coś?- zapytał Daniel. Wszyscy zaczęli zamawiać, a ja tylko się przysłuchiwałam.
- A ty nic nie chcesz?- zapytał Beau.
- Nie lubię chleba.- powiedziałam.
- Nie da się nie lubić chleba.
- Jak widzisz da się.
Gdy przynieśli im jedzenie, wszyscy zmienili się w zwierzęta. Zrobiłam się trochę głodna, ale tu nic nie ma oprócz bułek, kanapek i bagietek. Zamówiłam tylko jakiś koktajl. Podczas sączenia napoju, zastanawiałam się dlaczego i po co tu jesteśmy.
- Czy moglibyście mi powiedzieć, dlaczego tu jesteśmy?
- No możemy.
- To mówcie.
- Czy twoi rodzice są w domu?
- Nie.
- No właśnie.
- Co masz na myśli?- zapytałam Care.
- Twoich rodziców w ogóle nie ma. Zniknęli. Nie ma ich od czasu, gdy wyszłaś z Jai'em. 
- Masz racje, nie było ich od czasu gdy wstałam po tej nocy.- przyznałam.- Mam się bać?
Nikt nie odpowiedział. Szybko zmienili temat na jakieś bezsensowne gadanie o niczym. O 10 wyszliśmy. W sumie i tak już zamykali, bo to tylko na śniadania. Obeszliśmy cały park i trochę miasta. Minęło jakieś parę godzin. Musiałam już wracać do domu, chociaż i tak nikt teraz się nie martwił o mnie. Jai uznał, że mnie odprowadzi. To dobrze, bo nie lubię samotności. Mieliśmy tylko parę minut drogi do mojego domu, ale wolałam iść z kimś niż sama. Jai podprowadził mnie pod dom. Jedno pytanko Gdzie jest mój dom?! Nie mówię, że zniknął, bo to by było kłamstwem. On...się...palił. Stał w ogniu. Ledwo coś zostało z niego. Moje oczy pokierowały się w stronę napisu "POMOCY". Kolejne znaki. Moi rodzice, napis, płonący dom. JONATHAN. Wydawało mi się, że on to zrobił, przynajmniej miałam taką nadzieje. Usiadłam na trawie. Jai zadzwonił po straż pożarną. Chyba zadzwonił. Podniósł mnie do góry. Nie płakałam, po prostu tam stałam. Rozmaite myśli chodziły mi po głowie. Coś ze mną nie tak? Dlaczego ich poznałam? Czy to ich wina, czy tez moja, że poszłam z nimi do klubu i spotkałam Jonathana? Usłyszałam jak straż podjeżdża i wyciąga węże. Jai odepchnął mnie trochę do tyłu. Byłam zszokowana. Z całej siły przytuliłam się do niego. Był nieco zaskoczony, jednak szybko to odwzajemnił. Czułam tylko jak małe kropelki wody na nas lecą. To była szybka akcja. 
- Pani tu mieszkała?- zapytał mężczyzna w kombinezonie. 
- No tak, ale nie wiem jak to się stało.
- Pożar został w wyniku podpalenia. Jedyne co się zachowało, to walizka z jakimiś rzeczami.- podał mi ją.
- Dziękuje.- powiedziałam i odszedł. 
Drżącymi rękami otworzyłam walizkę. W środku były ubrania, laptop i jakaś karteczka. Rozwinęłam kartkę powoli i przeczytałam liścik.

"Świat jest niebezpieczny śliczna, szczególnie dla takich jak wy "

Podałam liścik Jai'owi. Przeczytał go i spojrzał na mnie. Jego oczy zrobiły się czarne, jakby noc się w nich odbijała. Miał lekko rozchylone usta i oddychał ciężko. Złożył karteczkę, wsadził ją do kieszeni i z powrotem na mnie popatrzył.
- Mam się bać?- znowu się zapytałam.
- Tak. Tym razem wszyscy mamy się bać.- powiedział zdenerwowany


_________________________________________________________________________
Znowu krótki przepraszam. Mam nadzieje, że się podoba.
Napiszcie w komentarzu, co o tym sądzicie:)

 

1 komentarz:

  1. Koooooooooooooooooooooocham Cię *.*
    Już chciałabym już następny rozdział *___*

    OdpowiedzUsuń